sobota, 9 stycznia 2016

Odkrycia kosmetyczne 2015 roku





W tym poście, chciałabym podzielić się z Wami produktami, które odkryłam w minionym roku. Są to produkty, które polubiłam i bardzo mi się sprawdziły. Wybrałam rzeczy jedynie z kolorówki, na pielęgnacje pewnie przyjdzie jeszcze czas ;)



1. Pędzel, Hakuro H55

Do tej pory pudrowałam twarz pędzlem Inglota, z pierwszego mojego zestawu, kupionego około 5 lat temu. Mam nadzieję, że przez ten czas Inglot poprawił jakość swoich pędzli, bo ten, którego używałam był po prostu tragiczny. Włosie szorstkie, nieprzyjemne. W dodatku wypadające! Ale z nieznanych mi przyczyn cały czas go używałam. Chyba zawsze wolałam kupić jakiś pędzel do oczu lub podkładu, ten do pudru nigdy nie wydawał mi się szczególnie istotny. Jak bardzo się myliłam! W minionym roku stwierdziłam, że dłużej nie będę się męczyć, zamówiłam pędzel firmy Hakuro. Ma idealny rozmiar, nie za duży, nie za mały. Włosie bardzo przyjemne, miłe w dotyku. Jest dość mocno zbity i gęsty, dzięki czemu świetnie nadaje się do wciskania pudru, na czym bardzo mi zależało, bo taką metodę nakładania właśnie lubię. Może jeden włosek z niego wypadł, a jest ze mną już prawie rok.


2. Pędzel, Zoeva 227

Kolejny produkt to również pędzel, tym razem do oczu, firmy Zoeva. Chyba wszystkim dobrze znany, gdyż w świecie urodowym jest bardzo popularny. Byłam ciekawa jak będzie mi się go używało, ponieważ jest płaski, do tej pory używałam jedynie okrągłych, puchatych pędzli do rozcierania cieni. Ciężko mi powiedzieć czy jest lepszy pod względem kształtu od tych okrągłych, natomiast mogę śmiało powiedzieć, że na pewno nie jest gorszy i jest w ciągłym użytku ;) Jeżeli chodzi o włosie to nie ma sobie równych wśród pędzli do rozcierania, które posiadam. Włosie jest przemiłe, uwielbiam blendować nim oko. To sama przyjemność. Myję go bardzo często, cały czas trzyma swój kształt, mimo, że suszę go bez osłonek. Pomimo białego włosia, domywa się bardzo dobrze, nawet z czarnego cienia. Jednak zauważyłam, że potrafią wypadać z niego włoski. Niewiele, ale jednak. Kilka razy zauważyłam, że został mi jeden na powiece lub na rzęsach.



3. Tusz Maybelline, Lash Sensational

Nigdy nie miałam problemu z rzęsami. Są długie, w miarę gęste, jednak przy każdym rodzaju rzęs dobry tusz jest podstawą. Tusz Lash Sensational świetnie rozdziela, nie skleja, a przy tym jednocześnie pogrubia rzęsy. Co dla mnie jest najbardziej istotne. Nie mogę stwierdzić czy wydłuża, nie zwracam na to uwagi aż tak bardzo. Nie rozmazuje się, nie osypuje. Jednak zauważyłam, że odbija mi się od dolnych rzęs, co tworzy efekt 
podbitego oka. Mam tak niestety z każdym tuszem ostatnio, nawet tymi wodoodpornymi, mam ten problem od niedawna. W dodatku odbicie tuszu od dolnych rzęs występuje tylko na prawym oku, nie wiem o co chodzi :)



4. Pomadka, Smart girls get more, 03 first date

Firma smart girls get more jest dostępna w drogeriach Natura. Zdecydowałam się na ten odcień, ponieważ od dawna szukałam pomadki w takim odcieniu, niska cena przekonała mnie do zakupu. Jest to odcień brudnego różu, lekko wpadający w fiolet. Jednak mimo to, zaklasyfikowałabym go do odcieni nude, ponieważ przynajmniej na moich ustach wypada dość jasno i naturalnie. Czasami fiolet jest bardziej widoczny i wyglądam jakbym 
najadła się jagód ;) jednak taki efekt również mi się podoba. Szminka ma wykończenie błyszczące, nie jest długotrwała, dość szybko znika z ust ten blask, jednak sam odcień utrzymuje się chwilę dłuzej.



5. Kredka do brwi, Catrice 040

Zawsze do podkreślania brwi używałam cieni. Raz skusiłam się na kredkę do brwi firmy Rimmel. Była tragiczna. Twarda, odcień bardzo rudy. Mimo, ze na opakowaniu było napisane, że to ciemny brąz ;) Od tamtej pory zraziłam się do kredek i zostałam przy cieniach. Jednak w ręce wpadła mi właśnie ta kredka i jest cudowna! Idealna miękkość, idealny kolor. Uważam, że ten odcień jest na tyle uniwersalny, że nada się i dla blondynek i dla brunetek. Można stopniować krycie jak i intensywność koloru poprzez nacisk.Oprócz tego w ofercie są chyba 4 kolory, więc każdy znajdzie coś dla siebie odpowiedniego. Przód brwi cały czas wypełniam cieniem i skośnym pędzelkiem, tutaj lubię precyzję. Od środka do końca brwi nakładam właśnie tę kredkę i jestem w 100 procentach zadowolona z makijażu moich brwi.



6. Paleta, Zoeva Smoky

To moja pierwsza i jak na razie jedyna paletka cieni z firmy Zoeva. Wspominam o niej w tym zestawieniu, ponieważ mimo tego, że posiadam sporo cieni i palet różnych film, w ostatnich miesiącach po tę sięgałam najczęściej. Dlaczego? Cienie się nie osypują, co bardzo przyspiesza i ułatwia makijaż. Nawet odcień czarny, strzepany odpowiednio z pędzelka. Kolory idealne dla mnie.Takie właśnie lubię i stosuję w makijażu dziennym. 
Świetna jakość, napigmentowanie, blendowanie. Nie mogę nic złego o tej palecie powiedzieć. Bardzo polubiłam beżowy, najjaśniejszy cień z tej palety. Do tej pory nie zwracałam uwagi szczególnej na cieliste odcienie. Nie przywiązywałam do nich wagi. Beżowy jak beżowy. Każdy wygląda tak samo, a właściwie nie wygląda, bo to w końcu kolor cielisty :) Jednak ten jest genialny. Jest świetnie napigmentowany, podkreślam nim łuk brwiowy, daje piękne satynowe wykończenie. Firma Zoeva wypuściła wiele palet, tak wiele, że czaję się na jeszcze jedną, tylko nie wiem którą wybrać!



7. Cień Inglot, 402

Jeżeli nie mam czasu na makijaż (choć staram się mieć go zawsze, gdyż bardzo to lubię :)) nakładam ten cień na całą powiekę, dolną również, rozcieram, tuszuję rzęsy i makijaż oka mam gotowy. Jest to kolor taupe o metalicznym wykończeniu, w zależności od światła raz wygląda na brąz, raz na ładną szarość zmieszaną z beżem. Bardzo trudny odcień do opisania, ale takie z reguły są najciekawsze i najpiękniejsze. Cienie Inglota to jedne z moich ulubionych. Świetna jakość, nie mam im nic do zarzucenia.




3 komentarze:

  1. kredke do brwi z catrice uwielbiam :D a tusz z maybelline u mnie zupełnie się nie odbijał ale nie lubiłam go zmywać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm.. Ciekawa paletka, może sama się w taką zaopatrzę.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń